Szykuje się imprezka czyli: "Demoscena w Toruniu"

Dział przeznaczony na pogaduszki o naszej wspaniałej scenie.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Cobra
Posty: 591
Rejestracja: 13 wrz 2008, 16:13
Grupa: Samar

Szykuje się imprezka czyli: "Demoscena w Toruniu"

#1 Post autor: Cobra »

Witam, właśnie znalazłam info o nowej imprezie. Warto zapoznać się z poniższą treścią: tekst KAZ'a pochodzi z atarionline:
http://www.atarionline.pl/v01/index.pht ... ct=nowinki

"Kto jeszcze nie był w Toruniu, będzie miał okazję i pretekst odwiedzić. Stowarzyszenie lekających się pustych przestrzeni i wypełniających je własną działalnością okołoartystyczną "Horror Vacui" organizuje spotkanie z ludźmi demosceny. Tytuł tego wydarzenia brzmi Demoscena – sztuka prosto z komputera. Współorganizatorem jest kolega Bartłomiej "VOyager" Dramczyk, który w te wakacje współorganizował imprezę "Riverwash", a teraz szykuje kolejne spotkanie, właśnie w Toruniu.
Impreza odbędzie się w pięknym mieście Toruniu, 28-30 listopada 2008 roku i zapowiada się miejscami bardzo poważnie - ma to być w zamierzeniach zderzenie subkultury demoscenowej z prawdziwymi krytykami sztuki nowoczesnej.
A konkrety dla chętnych na spotkanie są następujące:
1. Miejsce
Klub "ENeRDe"
ul. Browarna
Toruń, Polska

2. Plan imprezy:
28 listopada 2008
godzina 18:30 - 19:00
Wprowadzenie: charakter imprezy, krótko o demoscenie, przedstawienie gości. Prezentacja sprzętu który zostanie przywieziony. Opowieść czasowa i tematyczna o demoscenie - od lat 80 do dziś. Polska i świat - jak to było, jak jest?
Pokaz dem obrazujących historię produkcji demoscenowych od początku - C64 (i starsze?) do dzisiejszego sprzętu PC – konfrontacja zdolności sprzętów. Czy było w Toruniu? Jak to wyglądało? Kto to promował? Czy jakieś sukcesy? Pytania, opowiadania publiczności, etc. Wszystko na luzie.
od 22:00 do 24:00
1,5 godziny muzyki przygotowanej przez gości.

29 listopada 2008

godzina 20:00
Pokaz filmu „We are the Strange"
godzina 22:00
Impreza taneczna? Dyskoteka? Ehheheeh!!! 4-5 godzinny set przygotowany prze nas. Mix kawałków z gier i dem na C64 i Amigi. Projektor na obu salach. Nad barem, w pierwszej sali, eksponaty zdobytych Amig i C64 i innych sprzętowych reliktów komputerowych.

30 listopada 2008

godzina 12:00
Przy wspólnym stole wspólne śniadanie. Kawa, mleko, herbata. Rozmowa o tym co było. Anja i Worhol - co zrobił kulturze dotykając komputera i stworzonego na nim programu graficznego? Opowieści, referaty Kluszczyńskiego? Białowicza?? Demoscena a nowe media. Konfrontacja odczuć, odbioru dwóch poprzednich dni. Wszystko w kontekście demosceny, różnice, podobieństwa, specyfikacja.

około 15:00
Koniec. Pożegnanie gości. Powrót do rzeczywistości."
8 bit rulez:)

Awatar użytkownika
Nitro
Posty: 1544
Rejestracja: 03 wrz 2008, 20:23
Grupa: Black Sun

#2 Post autor: Nitro »

Ogólnie impreza ma służyć choćby minimalnej promocji sceny w Polsce, wybiera się ktoś od nas, coby fachowo o komputerze, na którym się wszystko zaczęło powiedzieć?

k.

#3 Post autor: k. »

co mam się nie wybrać jak mam dwie godziny na lacza do tego klubu.
Grabba pewnie się też przypałęta pióro może kenji i victor coś się będzie działo :)
Tylko nie napisali ile wjazd.

Awatar użytkownika
Cobra
Posty: 591
Rejestracja: 13 wrz 2008, 16:13
Grupa: Samar

#4 Post autor: Cobra »

Więcej informacji nie podali,ale pewnie V0yager bedzie najlepiej zorientowany,więc jak byście sie wybierali to z nim zagadajcie.
Jest jeszcze trochę czasu do imprezy.
8 bit rulez:)

Awatar użytkownika
Nitro
Posty: 1544
Rejestracja: 03 wrz 2008, 20:23
Grupa: Black Sun

#5 Post autor: Nitro »

Dopowiem jeszcze, że jak ktoś potrzebuje, to będzie mógł mieć załatwiony darmowy sleep w Toruniu.

recces
Posty: 1
Rejestracja: 19 paź 2008, 23:08

#6 Post autor: recces »

Witam.
Ciekawa imprezka, i odswiezyc bedzie mozna sobie pare twarzy :D
Tymbardziej, ze mam ta przyjemnosc mieszkac w Toruniu.
Pozdrawiam.


k.

#8 Post autor: k. »

dokonałem małego rekonesansu dla obcokrajowców:
- pub mieści się w kamienicy, jest to długie i wąskie (jak każda kamienica budowana na starym mieście) przytulnie, lole latające sympatyczne.
- w pobliżu znajduje się uliczka (kocie łby, ślepa) w której można zaparkować samochód za darmochę na cały okres imprezy lecz parkingiem strzeżonym bym tego nie nazwał więc jak ktoś przytupta na piechotę będzie miał spokojny sen.
Podsumowując jakby SP2 miało by się odbyć w takim pubie to volcano by mi siedział na kolanach tyle tam miejsca ;)

Awatar użytkownika
Nitro
Posty: 1544
Rejestracja: 03 wrz 2008, 20:23
Grupa: Black Sun

#9 Post autor: Nitro »

Dosłownie przed chwilą dostałem zastrzyk gotówki i na 90% się na ten event wybiorę, a Ty kisiel w końcu myślisz tam zajść?

k.

#10 Post autor: k. »

nie tylko ja ... masakra będzie

Awatar użytkownika
Nitro
Posty: 1544
Rejestracja: 03 wrz 2008, 20:23
Grupa: Black Sun

#11 Post autor: Nitro »

Na imprezce byłem, i jestem bardzo zadowolony, przeklejam z amiscena.org dla ciekawych raport Fei'a/Brygada RR:
Wyjechałem bladym świtem z domu, odbębniłem 3 godziny w pracy i o 9:30 ruszyłem do Katowic odebrać spod dworca Acemana. No, może "ruszyłem" to nie dobre słowo, bo gdy tylko wjechałem w Zabrzu na ulicę dojazdową do Średnicówki, od razu utknąłem w korku. Chwilę później usłyszałem w radiu, że na DTŚ był karambol i 11 samochodów cmoknęło się blachami oraz, że nie wpuszczają nikogo aż do Rudy Śląskiej. Szajse! Obliczając korek na jakieś 2 godziny do następnego zjazdu, zawróciłem i zacząłem przebijać się do innej drogi na Katowice.

Dojechałem w półtora godziny (zamiast pół) i lekko zirytowany odebrałem Acemana po małym szukaniu się pod dworcem. Następnie zaczęliśmy przebijać się do krajowej jedynki. Piątek po południu... nic więcej nie będę pisał. W sumie podróż tam zajęła nam prawie 8 godzin, po drodze było jeszcze kilka "atrakcji" w postaci korków, w których straciliśmy kolejną godzinę. Ale to nic, bo w drugą stronę korek miał 8 kilometrów. Tym na jego końcu pomachaliśmy ;).

W końcu dotarliśmy do Torunia po 17tej, zostawiliśmy auto na parkingu i odnaleźliśmy ulicę Browarną i klub Enerde. Na miejscu przywitali nas organizatorzy (a raczej organizatorki), Voyager, Nitro i grupa wesołych Komodorowców (szczególnie jeden weselał z każdym nowym piwem). Później pojawił się także Malfunction z dziewczyną i dotarł Bonzaj z Kingą. Byli też amigowcy no i oczywiście ludzie, którzy przyszli na pokaz. Trudno mi szacować ile ich było, bo wchodzili i wychodzili. Na pewno było więcej niż 20 osób i większość oglądała to co leciało na rzutniku z uwagą. Ogólnie fajna sprawa, puszczać demka do piwa. Ludzie siedzą, zerkają jak chcą, taka forma daje radę.

Po moich i Voyagera opowieściach o scenie, demach i tym podobnych, puściliśmy jeszcze więcej produkcji. Leciały rzeczy z MindCandy 2, trochę sztandarowych produkcji z peceta, trochę klasyki i historii z różnych platform od C64 do dziwactw w stylu Pokemon Mini. Puściłem też kilka crazoli, ale przy "Nas nie przepijat" organizatorka nie wytrzymała i kazała nam zmienić repertuar ;).

Później Bonzaj pokazał "Linger in Shadows", najpierw samo demo z avika, a później na żywo z konsoli. Niestety, nie dało się jej podłączyć do rzutnika i w ruch poszedł 21-calowy telewizor na barze. Niestety podobne problemy były z podłączeniem do rzutnika C64 i Amigi 500. Również niestety nie było mikrofonu, więc opowiadaliśmy przekrzykując muzykę z drugiej sali (nie wiem co tam szło, ale słyszałem też scenowe motywy) i rozmawiających z tyłu ludzi. Nagłośnienie było totalnie do bani, bas włączał się i wyłączał jak mu się podobało, ale mówi się trudno. I tak było zainteresowanie ludzi, pytania z widowni, trochę dyskusji z panem, który najwyraźniej był krytykiem sztuki (i widać było, że mu się podoba). Pomogli też Komodorowcy, znaczy się jeden pomagał w dyskusji, a drugi zagłuszał nas krzycząc "zajebiste" i "rulez" ;).

Sam nie wiem jak dotrwałem bodaj do 3 rano, gdy stwierdziliśmy "dość", zresztą już się wyludniało. Organizatorka zabrała nas (Voyagera, Acemana, Nitro i mnie) do mieszkania, w którym mieliśmy nocować. Okazało się, że lokal na poddaszu jest zaraz obok brzegu Wisły, dokładnie naprzeciwko miejsca, z którego odpłynął statek wycieczkowy "Posejdon" w "Rejsie". Jest tam nawet stosowna tablica. Mieszkanko na poddaszu było całkiem wypaśne, taki zaadaptowany strych z przeraźliwie mroźnym kibelkiem po drugiej stronie schodów i wanną w pokoju (he he). Było też kilka sof i lampka - czerwone serduszko. Z pewnością niejedną parę ten lokal gościł ;).

Organizatorzy oraz odprowadzający nas Komodorowcy (w tym jeden niezbyt tego świadom) zostawili nam klucze i życzyli dobrej nocy. Usiedliśmy więc do "kolacji" ;). Nie minęło jednak nawet ćwierć flaszki, gdy ktoś zastukał do drzwi. Voyager wstał mocować się z dziwnym zamkiem, a ja byłem przekonany, że to jednak ktoś z naszych postanowił wrócić napić się z nami. Okazało się jednak, że to kolęda w postaci trzech policjantów i jednej policjantki, którzy wleźli z butami do środka i oświadczyli, że zakłócamy ciszę nocną, jesteśmy tu nielegalnie i w ogóle pokazać ro-dowody. Lekko zdziwieni (nie hałasowaliśmy zbytnio, z laptopa leciały całkiem cicho demka), spytaliśmy się o co cho.
Okazało się, że właściciel dwóch pięter kamienicy (oraz klubu Enerde) nie ma zgody pozostałych lokatorów na zajmowanie strychu, a sąsiadka z dołu wzywa policję przy każdej okazji i gdy widzi, że zjawiają się tam obcy, co pomaga jej w punktowaniu sprawy w sądzie, którą właścicielowi wytoczyła. Policjanci stwierdzili, że prawdopodobnie będziemy musieli sobie pójść (super, na dworze zimno i mokro, dochodzi piąta a my w środku flaszki i z nosami przy ziemi). Dodatkowo przyczepili się do Nitro, który jest niepełnoletni i chcieli koniecznie wiedzieć, czy rodzice wiedzą, że nocuje gdzieś na strychu z obcymi facetami, którzy w dodatku się alkoholizują. Pan policjant wykonał tak zwany "test na chuch" i stwierdził fachowo, że nic nie czuje od Nitro, ale jak tu jest whisky to może nie czuć. Wyglądało na to, że miał szkolenie ;). Już nawet chciałem być dobry i pożyczyć mu alkomatu, a pani policjantce usiłującej dodzwonić się do informatyka żeby sprawdzić nasze dane użyczyć Google w telefonie, ale właśnie oddzwonili organizatorzy poinformowani przez Voyagera o sprawie, a później zadzwonił (nielegalny) właściciel lokalu, żeby potwierdzić, że o nas wie. Nitro musiał zadzwonić do domu, co z pewnością niezwykle ucieszyło jego rodziców o tej jakże sympatycznej porze. Na szczęście problemów nie było. Co więcej, nagle okazało się, że możemy zostać. Nie wiem czy jakiegoś argumentu nie stanowiły dema, które w czasie całego zajścia Voyager pokazywał policjantom, opowiadając przy okazji o scenie :). Jeden z nich nawet się zainteresował i powiedział, że miał C64, a w ogóle to kiedy i gdzie ten pokaz jutro bo może by przyszedł po służbie :). Zaprosiliśmy ich oczywiście, a oni sobie poszli precz, nawet życząc nam dobrej nocy. Wróciliśmy więc do konsumpcji, ale po kilku rundkach wymiękłem i położyłem się wreszcie spać po okrągłej dobie. Reszta została o jeden gin dłużej.

Spaliśmy prawie do południa (nie pamiętam już żebym wstał o takiej porze). Ja wstałem pierwszy i poszedłem w miasto. Niestety pogoda była, lekko mówiąc, chujowa. Wiało, zimno, zaczęło padać. Przeszedłem przez starówkę, gdzie kręciło się całkiem dużo turystów z aparatami, nawet przy takiej pogodzie. Ogólnie Toruń robi wrażenie - dużo odnowionych zabytków, czysto, dobrze zorganizowane i oznaczone miejsca jak parkingi czy miejskie WC, naprawdę fajnie. Zahaczyłem o parking gdzie wziąłem śpiwór, bo na poddaszu było lekko chłodnawo. Zwłaszcza że ogrzewanie było tylko z jednego piecyka olejowego, którego w dodatku nie dało się przestawić, bo był podpięty do dziwnego zestawu przedłużaczy, w dodatku częściowo popsutych. Krótko mówiąc - mogliśmy albo ładować laptopa i komórki, albo mieć włączony piecyk. Powiedziałbym "demo or die" ;).

Na parkingu zastał mnie telefon od Voyagera, że się zebrali i wychodzą coś zjeść i zgarnąć Silenta, który właśnie dojeżdżał. Wróciłem więc i poszlismy w miasto. Silencio oczekiwał nas na Starym Rynku niczym sznycel na Izaaka w komedii Barei. Znaleźliśmy jakiś lokal, w którym dawali jeść, ale nie bardzo chcieli sprzedawać wódkę, a "standard gastronomiczny", czyli schabowy okazał się schabem w kapuście, więc się obraziliśmy na nich i poszliśmy dalej (tymczasem dołączył gadający z szybkością karabinu Malfunction z Patrycją). Przyciągnął nas nazwą pub o swojsko-łódzko brzmiącej nazwie "Beczka", gdzie popełniliśmy kilka piw, ale wódki tylko kilka kielonów, bo za flaszkę chcieli 140 zł (a udławcie się!). I tak przy piwie i scenowych opowieściach zrobił się prawie wieczór, a w Enerde już zbierali się ludzie. Tym razem zainstalowaliśmy się tam, gdzie w piątek grał DJ, a prym w tym dniu wiodły produkcje 8-bitowe puszczane przez Malfunctiona i Nitro. Ludzie baunsowali przy SIDach. Ja się do repertuaru już nie wtrącałem, a jak puszczono jakiś mocno undergroundowy film, poszedłem z Acemanem na darmowy obiad (nie do Ramzesa ;), który fundowała nam organizacja. Jadłem coś dobrego, ale nie pamiętam za bardzo co, bo lekko pamięć przyćmiło mi "szkło" dokręcone do sytuacji przez Silenta. Podobno było i drugie, ale tego nie wiem, ogólnie szybko dopadło mnie zmęczenie i zmyłem się do mieszkania sporo przed resztą.

Kolejny poranek był podobny do poprzedniego, z tą różnicą, że Silent puścił nam nieco skocznej muzyki oraz odśpiewał "Dobry Jezu" przez okno (dla sąsiadki). Gdy pozbieraliśmy się i posprzątaliśmy po sobie a Voyager właśnie zamykał drzwi od strychu, ponownie pojawili się panowie policjanci, tym razem w liczbie dwóch i to zupełnie innych niż dnia poprzedniego. Szajse, 2 minuty i by nas tam nie było. A tak znowu było spisywanie dowodów i sprawdzanie nas w kartotece (nie mieli nas w keszu czy co?) oraz dywagacje na temat obecności nieletniego (czyli Nitro). Na całe szczęście, tym razem nie musiał chuchać ani dzwonić do rodziców, za to znów trzeba było wyłuszczać całą historię skąd tam jesteśmy. Policjantom z dołu wtórowała sąsiadka, krzycząc "oni się tam kąpią!". Widocznie w Toruniu to straszna zbrodnia, bo przecież nie było ciszy nocnej do zakłócenia i nawet jeśli Silent śpiewał pieśni religijne na całą, że tak powiem, twarz, oraz pozbył się swoich mocno zmęczonych skarpetek przez rzeczone okno, to przecież była 11 rano! No i gdzie tu śpiewać "Dobry Jezu" jak nie w Toruniu? Musiało więc chodzić o tę zbrodnię kąpania (swoją drogą, nikt się nie kąpał bo lekko zimno było, tylko zęby myliśmy). Widocznie odpływ w wannie nie był najwyższych lotów. Może dlatego, że stała wprost na dywanie...

W każdym razie wąsaty policjant okazał się bardziej liberalny niż jego poprzednicy, a może po prostu trzymał stronę higienicznych (chociaż pachnęliśmy wszyscy ładnie szachami). Poza tym, że Nitro nie zdążył na pociąg, interwencja przebiegła wyjątkowo gładko, spisali co mieli i puścili nas. Zjedliśmy jeszcze śniadanie-obiad (przy okazji wciąż robiąc sobie niewybredne żarty z Nitro, czyli "nieletniego pod opieką tych panów") i pożegnałem się z obecnymi, aby wracać do domu. Brak korków zaowocował prawie trzy godziny krótszą jazdą i po 18tej dotarłem do domu.

Pozdrowienia dla obecnych, loda nieobecnym i ogólnie było fajnie. To jeszcze wkleję jakieś fotki i tyle.
I moje dopiski:
W tekście Fei'a widzę kilka czarnych plam, tak więc uzupełnię co nieco ;)

Cytat:

W końcu dotarliśmy do Torunia po 17tej, zostawiliśmy auto na parkingu i odnaleźliśmy ulicę Browarną i klub Enerde. Na miejscu przywitali nas organizatorzy (a raczej organizatorki), Voyager, Nitro i grupa wesołych Komodorowców (szczególnie jeden weselał z każdym nowym piwem).

Jeszcze przed skompletowaniem załogi zgodnie zachwycaliśmy się C= PET'em, który występował w roli czysto klimatotworzącej. V0yager postanowił zmienić ten stan rzeczy i ożywić sprzęt podpinając pod sieć, co skończyło się wyjebaniem korków w całym klubie.

Cytat:
Dodatkowo przyczepili się do Nitro, który jest niepełnoletni i chcieli koniecznie wiedzieć, czy rodzice wiedzą, że nocuje gdzieś na strychu z obcymi facetami, którzy w dodatku się alkoholizują. Pan policjant wykonał tak zwany "test na chuch" i stwierdził fachowo, że nic nie czuje od Nitro, ale jak tu jest whisky to może nie czuć. Wyglądało na to, że miał szkolenie ;).

Przy zaczynaniu picia wyniknął zasadniczy problem, co tu pić, wspomniany łiskacz, gin oraz finlandia grejfrutowa wszystkie kusiły perspektywą udanego i smacznego uderzenia do głowy, pijacka intuicja po raz kolejny uratowała dupę, zgodnie postanowiliśmy zacząć od finlandii, w której trzeba było jeszcze wydłubać kulkę. Tak więc zdążyłem pociągnąć tylko jeden solidny łyk przed miłą wizytą policji dzięki czemu fachowe wyszkolenie bijącego organu władzy zdało się na nic. So finlandia grapefruit zyskuje oficjalny tytuł wódki przyjaznej nieletnim :]

Cytat:
a prym w tym dniu wiodły produkcje 8-bitowe puszczane przez Malfunctiona i Nitro. Ludzie baunsowali przy SIDach. Ja się do repertuaru już nie wtrącałem, a jak puszczono jakiś mocno undergroundowy film, poszedłem z Acemanem na darmowy obiad (nie do Ramzesa ;), który fundowała nam organizacja. Jadłem coś dobrego, ale nie pamiętam za bardzo co, bo lekko pamięć przyćmiło mi "szkło" dokręcone do sytuacji przez Silenta. Podobno było i drugie, ale tego nie wiem, ogólnie szybko dopadło mnie zmęczenie i zmyłem się do mieszkania sporo przed resztą.

Za dużo wódki więc opis krótki ;) Z mojej perspektywy było tak:
Przyszliśmy na miejsce, rozstawiliśmy sprzęt i zaczęliśmy puszczać dema z laptopa, bo do C128 Malfuncitona trzeba było kabel zrobić. Silent przemycił wódkę, tak więc atmosfera robiła się coraz lepsza, przerwał nam ją totalnie pojechany film "we are the strange" czy jakoś tak, wobec czego ekipa w składzie Ja, Fei oraz Aceman z której nie chwaląc się byłem niestety najtrzeźwiejszy postanowiła skonsumować darmowy obiad zagwarantowany w umowie. Opuściliśmy klub i zaczęliśmy szukać tej knajpki, z małym szczęściem i głośnym pomstowaniem Fei'a, że aplikacja GPS w jego telu nie jest przystosowana do obsługi przez pijanych. W końcu trafiliśmy, w oczekiwaniu na danko zwane Quiche Fei uprzyjemniał czas czyniąc zło w postaci składania z menu samolotu oraz wprowadzania nowych porządków kulinarnych zmieniając kartki w plastiku z daniem dnia.
Po skonsumowaniu udaliśmy się w drogę powrotną, gdzie powtórno się zło zdarzyło. Idąc bez większych już problemów w stronę klubu Fei postanowił zabawić się w policjanta i zatrzymać auto jadące bez świateł, w rezultacie omało co nie został przejechany, dosłownie cm go minęło auto, odwdzięczył się porządnym ciosem pięścią w dach automobila. Właściciel najprawdopodobniej był pijany, albo z sznurkiem zamiast mózgu, zatrzymał się, wyszedł i zaczął agresywnie dopytywać się dlaczego ktoś mu uprzyjemnił jazdę walnięciem w dach jego cuda, Fei grzecznie odpowiedział, że jedzie bez świateł, kolo jeszcze bardziej agresywnie odpowiedział, że to jego sprawa i chuj komukolwiek do tego i ogólnie zapałał chęcia do bitki, ale po zmierzeniu wzrokiem przeciwnika chętka mu odeszła, drogę spowrotem do auta uprzyjemniła mu wykrzyczana ku uciesze ludzi na cały głos wiązankę pod adresem jego i jego matki która robiła ciekawe rzeczy z psami i wogóle.

Po dotarciu na miejsce i przejściu na drugą salę ujrzałem Silenta kwieciście komentującego lecące demo z C64, co wzbudzało ciekawość ludzi. Potem była przepinka na laptopa z demami, których to puszczanie także Silent uprzyjemniał komentując i wybierając prody. Ogólnie chaos mimo szczerych chęci się zrobił i miła organizatorka wyciągneła DVD z demami Amigowymi zmiksowanymi przez jakiegoś lamera wprost koszmarnie co zaowocowało ogólnym wkurwieniem nas wszystkich. Malfunction z Patrycją spakowali sprzęt i się wynieśli dodatkowo wnerwieni faktem nieudanej żonglerki Silenta pudełkiem z C128, która zakończyła się niegroźnym na szczęście upadkiem ciężkiego sprzętu.
Silent gdzieś wybył, a ja kombinowałem jak przejąć władzę, po ok. godzince leciało już Mind Candy, a chwilę później już znowu kulturalnie puszczaliśmy to co chcieliśmy płynnie nie wnerwiając orgów, dzięki ustawieniu przeze mnie odpowiednio sprzętu. I tak zleciały 4 godzinki, w międzyczasie rozpijałem praktycznie sam flaszkę, którą Silent zostawił, oraz gadałem z organizatorkami i ludźmi ciekawymi sceny. Jako iż na starcie chyba 0,7 była prawie pełna, a po 4 godzinach prawie pusta zachwiało mną i po skończeniu puszczania dem udałem się do kibelka, gdzie spędziłem resztę naszej bytności w lokalu. Powrót zajął trochę czasu ze względu na nietrzeźwość Silenta i V0yagera, co owocowało błądzeniem, dodatkowo zostałem objuczony torbą z VIC'em 20 i stacją, którą ważyła mnóstwo, więc bujało mną ostro, cud, że się jakiś patrol nie nawinął. Po przyjściu na miejsce rzygnąłem lekko żółcią na wejście do kamienicy, wlazłem na górę i poszedłem spać. Tak się trzon imprezy dla mnie skończył, nic więcej niż Fei do dodania już nie mam.

elban
Posty: 1603
Rejestracja: 17 wrz 2008, 11:19
Grupa: aRise

#12 Post autor: elban »

zaloze sie, ze ten co 'przeszkadzal krzyczac rulez i zajebiste' to Kisiel.

zaskoczony jestem tez znajomoscia tematu przez mlodziez scenowa. My w Waszym wieku, towarzyszu, to pilismy tanie wina, spirytus z bazaru i piwo Zagiel ;)
was twenty, is five, my friend...

Awatar użytkownika
Nitro
Posty: 1544
Rejestracja: 03 wrz 2008, 20:23
Grupa: Black Sun

#13 Post autor: Nitro »

zaloze sie, ze ten co 'przeszkadzal krzyczac rulez i zajebiste' to Kisiel.
Do tego należy doliczyć śpiewy na klatce kamieniczki, który zbudziły zawsze czujną sąsiadkę.
zaskoczony jestem tez znajomoscia tematu przez mlodziez scenowa. My w Waszym wieku, towarzyszu, to pilismy tanie wina, spirytus z bazaru i piwo Zagiel Wink
Nie no kapitalistycznym burżujem nie jestem, na codzień jest tak, jak mówisz, wina, wódka może nie z bazaru ale z wesel oraz piwo Żubr :wink: W tym przypadku poczęstowali, więc mogłem takowych specjałów skosztować.

k.

#14 Post autor: k. »

elban no wiesz byłem ja i nitro.. nitro za młody na takie słownictwo ;)
Ogólnie trudno to uznać za typowe party ale jak okazja się powtórzy to chętnie zalegnę kolejny raz na kanapie.... cokolowiek miałoby to znaczyć :)
Jedyny zong to jak mnie wygoniła organizatorka od commodorka.. qrwa trzeźwy byłem.
no i troszkę irytujace było te rwane dema przez silenta ale co kraj to NRD ;)
nitro. śpiewy na klatce to kładę na karb twojej pamięci, o tej porze byłem już wyspany i gotowy na resztę imprezy

Awatar użytkownika
Nitro
Posty: 1544
Rejestracja: 03 wrz 2008, 20:23
Grupa: Black Sun

#15 Post autor: Nitro »

Ogólnie trudno to uznać za typowe party ale jak okazja się powtórzy to chętnie zalegnę kolejny raz na kanapie.... cokolowiek miałoby to znaczyć Smile
Hmm, może za rok ponownie zachce się miłym paniom z Horror Vacui sprowadzić nas znowu do Torunia.
Wcześniej jest koncepcja, aby podobny event gdzieś indziej zorganizować.
Jedyny zong to jak mnie wygoniła organizatorka od commodorka.. qrwa trzeźwy byłem.
Trzeba było po przyjściu przedstawić się po prostu, a jeszcze lepiej przytaszczyć swoją maszynę :wink:
nitro. śpiewy na klatce to kładę na karb twojej pamięci, o tej porze byłem już wyspany i gotowy na resztę imprezy
Aha, powtórzyłem relację reszty ludzi tak więc była ona błędna, sorry.

ODPOWIEDZ