LCP 2011 (5 - 7 Sierpnia 2011)
Haha no i ne udalo sie demo ktorego nie bylo Arise FTWkotrobot pisze:http://youtu.be/_MJ-xWWiINE
Thx, no nie zgrosze nawet, chyba najfajniejsze z całego LCP hrhr
Takibardzodługipodpissetuszczelecobyśmiałchwilkęoddechuaizadumymożeewentualniewkurtegozestraciłeśpółminutyżycianaczytanietekstuoniczym.
Dawaj robimy intro i wypuszczamy crackazielok pisze:Tak mam (chociaz to nielegalne:)) Wysłać Ci?booker pisze:ej a possal ktos paczke ze stuffem jak była w niej jeszcze prewka dema Offence'ów?
Takibardzodługipodpissetuszczelecobyśmiałchwilkęoddechuaizadumymożeewentualniewkurtegozestraciłeśpółminutyżycianaczytanietekstuoniczym.
Baba z prawej twister z lewej, no...szczyt dezajnu ;Dcarrion pisze:btw:
http://carrionpixels.wordpress.com/2011/08/15/296/
Takibardzodługipodpissetuszczelecobyśmiałchwilkęoddechuaizadumymożeewentualniewkurtegozestraciłeśpółminutyżycianaczytanietekstuoniczym.
- Sebaloz/Lepsi.De
- Posty: 3962
- Rejestracja: 14 wrz 2008, 00:02
Wypuszczaniem niepublikowanych dem (screener) i poprawkami magazynow (likwidacja dogrywanych menu) zajmowala sie kiedys grupa Elyta. W pazdzierniku moge zobaczyc co da sie z tym zrobic
Co do efektu scrolla to world first offence polega na tym ze ten scroll nie jest umocowany u dolu i gory tylko caly sie przesuwa w lewo i prawo, co daje fajniejszy efekt Wicia (hi Cresh )
Co do efektu scrolla to world first offence polega na tym ze ten scroll nie jest umocowany u dolu i gory tylko caly sie przesuwa w lewo i prawo, co daje fajniejszy efekt Wicia (hi Cresh )
__________________________
Socjopatyczna Legia Commodore
Socjopatyczna Legia Commodore
@sebaloz:
co ty powiesz - naprawdę?
na sprajtach takie rzeczy ma się za darmo a nasz był na grafice i był 12 lat temu.
@wavek
i nie czepiam sie tylko pokazuje na to gdzie to już widziałem. koniec końców robienie demek to prześciganie się na world firsty (design też) a tutaj widzę coś co już widzoałem.
grafika w offence jest cały czas ładna - ale to chyba za mało ?
co ty powiesz - naprawdę?
na sprajtach takie rzeczy ma się za darmo a nasz był na grafice i był 12 lat temu.
@wavek
i nie czepiam sie tylko pokazuje na to gdzie to już widziałem. koniec końców robienie demek to prześciganie się na world firsty (design też) a tutaj widzę coś co już widzoałem.
grafika w offence jest cały czas ładna - ale to chyba za mało ?
c64portal.pl, retronavigator.com
- Sebaloz/Lepsi.De
- Posty: 3962
- Rejestracja: 14 wrz 2008, 00:02
- Sebaloz/Lepsi.De
- Posty: 3962
- Rejestracja: 14 wrz 2008, 00:02
LCP 2011, Lund, Szwecja
5-7.8.2011
W piatek wyszedlem z domu okolo 10.30, bo chcialem pojechac wczesniejszym pociagiem, ktory spoznil sie kilkanascie minut. Chodzac po peronie spotkalem Acemana z Ania, ktorzy jechali do Jazzcata/Ghostown, a potem na Woodstock. W Warszawie Centralnej bylem o 14 i wsiadlem do busa 175 jadacego na Okecie. Bilety lotnicze kupilem juz 16 kwietnia placac 838 zl. Na stoisku SAS odebralem karte pokladowa i przeszedlem bramke z kontrola niebezpieczenstwa. Wchodzac do sklepu wolnoclowego z alkoholami poczulem sie jak dziecko w sklepie ze slodyczami. Slono zaplacilem za litrowa zubrowke, dzin z tonikiem, 3 kartony soku jablkowego i 6 tatr. Wolali mnie juz na brameczke SAS, wiec przepakowalem plecak i zastanawialem sie czy przepuszcza mnie z takim bagazem, ale nie bylo problemow. Lotniskowy busem podjechalismy pod Canadair Regional Jet 900. Glodny i trzezwy usiadlem za plecami biznesklas, a tu zaraz po starcie 17.35 stewardesy zaczely wnosic cieple dania, kanapki, piwo i drinki. Ucieszylem sie i czekalem na swoja kolej, ale nikt do mnie nie podszedl..
Wybudzilem sie z drzemki gdy wyladowalismy o 19 w Kopenhadze. Potrzebowalem troche koron na bilet na pociag. Obawialem sie, ze moje karty nie beda dzialac tak jak to bylo kiedys w szwedzkim autobusie, wiec wyliczylem sobie kwote w dolarach ktora chcialem wymienic w dunskim kantorze. Wyswietlony kurs byl spoko, ale mimo moich wyliczen nie dostalem calej kasy potrzebnej na bilet. Pytam sie o reszte kasy, a baba pokazuje mi kartke w jezyku dunskim z oplata 30 koron (dodatkowe 20 zl). Mialem jeszcze schowane euro wiec wyciagnalem na wymiane, a ona mowi ze znowu skasuje kolejne 30 koron. Podziekowalem wiec i poszedlem sprawdzic czy automat przyjmie jednak karte. Dworzec kolejowy znajdowal sie zaraz pod terminalem. Dunski automat nie przyjal ani polskiej visty ani mastercard, ale obok byly tez szwedzkie automaty i tu bez problemu kupilem karta bilet na tzw. linie Oresundstagen. W jedna strone kosztowal okolo 60 zl. Zastanawialem sie co zrobic z dunskimi koronami, wiec wrocilem do kantoru Nordea z haslem oddajcie moje dolary.
Po latwym odzyskaniu kasy poszedlem na peron z pociagami jadacymi w strone Szwecji, ale nigdzie nie moglem znalezc informacji czy dany pociag zatrzymuje sie tez w Lund. Zapytalem wiec jakiegos goscia, ktory powiedzial ze tez tam jedzie. Mialem okazje przejechac sie tym slynnym mostem Oresund na Baltykiem, a po dunskiej stronie pociag wjechal od razu do tunelu. Po 40 minutach jazdy uslyszalem z glosnika, ze pociag zbliza sie do Lund i wtedy podszedl po mnie ten gosciu z Kopenhagi, pytajac gdzie ide, po co przyjechalem itp. Zapytalem gdzie isc na przystanek i czy kupie bilet u kierowcy. 2 miesiace temu wprowadzili karty czipowe na autobus, wiec zaprowadzil mnie na przystanek, po drodze przedstawiajac mnie wszystkim spotkanym znajomym. Gdy podjechal moj autobus, zaplacil za mnie swoja karta i przekazal mnie w rece dwoch bab, ktore jechaly w tym samym kierunku. Droge obejrzalem sobie na google maps i wiedzialem gdzie wysiasc, ale one kazaly mi jechac dalej.
Wysiadlem gdzies z drugiej strony dzielnicy Norra Faladen, po minieciu stadniny koni i klubu karate, znalazlem sie pod party place zlokalizowanym na lekkim odludziu, gdzie glosne sidy nikomu nie przeszkadzaja. Dochodzila godzina 21. Na placu spotkalem Polakow, Cresha i Jericha, ktorzy rozpalili grilla obok niemieckiego samochodu z Oxyronami i Arsenicami. Cresh przylecial rano z Warszawy do Kopenhagi, a Jericho z Warszawy pojechal polskim busem do Gdanska, polecial Wizzem do Malmo. Na lotnisku w Malmo czekal polski marynarz z vastkustexpressen.se, ktory busem zawiozl go z lotniska az pod samo party place, a bus byl pelen Polakow, ktorzy wysiadali w roznych miejscach. Party odbywalo sie w budynku z duza swietlica i kilkoma mniejszymi pomieszczeniami, w tym 3 ubikacje i prysznic. Znalazlem Frantica i zaplacilem 90 zl za wejsciowke, w cene wliczone byly dwa bezplatne sniadania, dostalem identa i wpisalem sie na liste.
Poszedlem do kuchni, gdzie byly 2 olbrzymie lodowki-chlodnie w ktorych mozna bylo zostawic jedzenie, a przede wszystkim schlodzic alkohol. Jak wyciagalem swoje skarby to Cashowi/Triad zaswiecily sie oczka na widok puszki Tatra, ktora przekazalem zaraz w jego rece. Drugie piwo wypil sobie Dane/Booze. Nadszedl jednak czas na cos mocniejszego, wiec na werandzie zrobilismy mini barek. Cresh przyniosl kubeczki, robilismy drinki zubrowka z sokiem jablkowym oraz gorzka zoladkowa z sokiem grejfrutowymi. Na nasza impreze wpadlo sporo osob, a zubrowka bardzo smakowala Joe, ktory mial okazje spedzic godzine w moim towarzystwie jako nieoficjalna nagroda za wygranie gfx kompo na jakims polskim party na ktore wyslal swoj obrazek. Tymczasem jego brat blizniak Ed, zdecydowanie wolal zoladkowa gorzka. W pewnym momencie Jericho pocalowal Eda w czolo w uznaniu jego pracy na rzecz niewidomych. Po polnocy podjechala taksowka, z ktorej wysiadl Edhellon. Mielismy prawie 4 litry polskiej wodki, a ostatniego litra zostawilem w rekach Cresha i poszedlem spac.
Rano okazalo sie ze wodki juz nie ma, co bylo raczej do przewidzenia. Szwedzcy organizatorzy zapewnili darmowe sniadanie w postaci szwedzkiego stolu z pieczywem, serem, dzemem, sokami i kawa z mlekiem. Skacowany Jericho pojechal z kims do centrum do systemu, jednego w miescie sklepu z wysokoprocentowym alkoholem i przywiozl karton jakiegos piwa przyzwoicie oprocentowanego. Potem poszlismy do pobliskiego Lidla po kielbase, jednorazowego grilla i czipsy. Cresh poszedl z jakims gosciem szukac bankomatu, a my z Jericho poszlismy do McDonalda. Podczas gdy Jericho zagadywal obsluge, wpadlem na pomysl zeby zabrac z Maka caly cukier w torebkach, bo na party place go nie bylo. Po powrocie dalem ten cukier Beppowi, ktory byl odpowiedzialny za parzenie partyjnej kawy (bezplatna, z mlekiem, ale bez cukru). W poblizu party byly pizzeria oraz kebabownia. Fairlight bujali sie po miescie taksowkami za ktore placil Pantaloon, a mysmy poszlismy pieszo na kebaba w nalesniku. Smakowal dobrze, byl slusznej wielkosci, ale kosztowal ponad 30 zl. Do tego dawali jeszcze napoj z lodowki.
Nie zapomnialem o naszym piwie, ktore nabieralo temperatury w lodowce. Posesja miala parking i ogrodek w ktorym byly rozbite namioty, a w dzien ludzie drzemali nawet pod golym niebem. Na dworze temperatura byla spoko, ale poznym popoludniem sie rozpadalo i zalalo spiworki. W srodku tymczasem tez sporo sie dzialo, prezentowane bylo urzadzenie pozwalajace na wmontowanie do c64 rownoczesnie starego i nowego sida, a nastepnie softwarowe przelaczanie jakiego sida chcemy uzywac do sluchania danego kawalka. Cresh bezskutecznie prosil o pokazanie na bigscreenie filmiku sztuka padania. Veto konczyl swoja grafike na kompo, wygladalo jak Nufli, a okazalo sie ze to zwykly hires. Mahoney robil animacje androida do swojego dema. Booze konczyli demo, a Archmage rysowal grafike odwrocony plecami do ludzi, wiec mozna bylo podgladac mistrza jak rysuje. Slammer kodowal nowa wersje kick assa. Pogralem sobie troche na pianinku sidowym, zrobionym przez LFT.
Na party bylo ponad 100 osob, tym razem nie bylo wizyty strazakow, ktorzy 3 lata temu liczyli czy na party nie ma za duzo ludzi. Na dworze pod daszkiem zrobilismy grilla na ktorego wpadl Magnar, autor muzyki do dema Fairlightu. Po zmroku zaczely sie kompa, bylo cos tez na inne platformy, ale nas interesowaly sidy i grafiki, ktore pokazali Joe, Veto, Louie, Yazoo i inni. W srodku bylo troche duszno, wiec siedzialem na krzesle na werandzie z glowa w oknie patrzac do srodka na bigscreen. Niestety demo kompo sie opoznilo, bo zwyciezcy ostatniego X2010, Offence caly czas pracowali nad demem. Najpierw siedzieli na party, potem pojechali do hotelu, ale wrocili zeby Pantaloon im pomogl, tyle ze drinkujacy Panta byl w tym momencie najbardziej pijana osoba na party i odbijal sie juz od scian. Okolo 23.30 rozpoczelo sie najwazniejsze kompo z fajnymi demami, Booze, Mahoney, Camelot, Arsenic, Offence, Fairlight, Panda, a Hoaxers wydali demo po 20 latach przerwy. 45 minut trwala sama prezentacja nieskonczonego dema Offence, skladajaca sie z oddzielnie uruchamianych czesci. Po kompach poszedlem spac, obudzilo mnie oglaszanie wynikow, ale nie mialem sily sie podniesc.
Rano zjadlem darmowe sniadanie i zaczelismy sie zbierac, bo byla juz 11. Poszlismy pieszo do centrum. Mialem duzo drobnych monet za ktore kupilem w automacie bilet na pociag do Kopenhagi i pojechalem tam z Creshem, a Jericho zostal w Lund, bo chcial jechac autobusem do Malmo. Na lotnisku w Kopenhadze byly straszne kolejki do punktu przyjmowania bagazy, specjalni pracownicy lotnika pilnowali porzadku w kolejce. Odprawilem sie w budce i otworzylem sobie piwo stojac razem z Creshem w kolejce, picie nie przeszkadzalo nikomu z obslugi. Potem poszlismy do Burger Kinga, gdzie maja takie fajne automaty, ze podchodzisz z kubkiem i nalewasz sobie co chcesz do picia. Oczywiscie pusty kubek sporo kosztuje, ale mozna miec wlasny np z Maka albo pusta puszke po piwie. Niestety samego piwa nie bylo. Po przekroczeniu bramek, weszlismy do strefy z dobrami. W monopolowym byla akurat promocja wodki Dunska, a ze hostesy czestowaly wiec byla okazja napic sie za darmo.
Na lotnisku byla tez loteria w ktorej mozna bylo wygrac porsche lub ferrari, chcialem sobie kupic los za stowke, ale gosciu powiedzial ze losowanie odbywa sie dopiero pod koniec miesiaca. Cresh zrobil mi zdjecie z potencjalna nagroda, ale i tak nie moglbym jezdzic, bo nie zdalem jeszcze egzaminu na prawo jazdy. Na lotnisku podobaly mi sie jeszcze poziome schodki jadace do przodu. Swietnie sie na nich bawilem z Creshem. O 15.30 wylecielismy SAS-em do Warszawy, gdzie wyladowalismy o 17. Pojechalem autobusem na dworzec centralny, kupilem szybko bilet i zdazylem na pociag. Podczas kontroli pokazalem tylko miejscowke z numerem miejsca, a baba mowi ze nie mam biletu i zaproponowala mi kupno drugiego hehe. Wezwalem kierownika i gosciu uznal moje racje, ze musialem zgubic bilet, bo przeciez nie mozna kupic samej miejscowki bez biletu. Pociag byl oczywiscie spozniony, ale zaraz po 21 bylem juz w domu w Katowicach.
Sebaloz/Lepsi.De
5-7.8.2011
W piatek wyszedlem z domu okolo 10.30, bo chcialem pojechac wczesniejszym pociagiem, ktory spoznil sie kilkanascie minut. Chodzac po peronie spotkalem Acemana z Ania, ktorzy jechali do Jazzcata/Ghostown, a potem na Woodstock. W Warszawie Centralnej bylem o 14 i wsiadlem do busa 175 jadacego na Okecie. Bilety lotnicze kupilem juz 16 kwietnia placac 838 zl. Na stoisku SAS odebralem karte pokladowa i przeszedlem bramke z kontrola niebezpieczenstwa. Wchodzac do sklepu wolnoclowego z alkoholami poczulem sie jak dziecko w sklepie ze slodyczami. Slono zaplacilem za litrowa zubrowke, dzin z tonikiem, 3 kartony soku jablkowego i 6 tatr. Wolali mnie juz na brameczke SAS, wiec przepakowalem plecak i zastanawialem sie czy przepuszcza mnie z takim bagazem, ale nie bylo problemow. Lotniskowy busem podjechalismy pod Canadair Regional Jet 900. Glodny i trzezwy usiadlem za plecami biznesklas, a tu zaraz po starcie 17.35 stewardesy zaczely wnosic cieple dania, kanapki, piwo i drinki. Ucieszylem sie i czekalem na swoja kolej, ale nikt do mnie nie podszedl..
Wybudzilem sie z drzemki gdy wyladowalismy o 19 w Kopenhadze. Potrzebowalem troche koron na bilet na pociag. Obawialem sie, ze moje karty nie beda dzialac tak jak to bylo kiedys w szwedzkim autobusie, wiec wyliczylem sobie kwote w dolarach ktora chcialem wymienic w dunskim kantorze. Wyswietlony kurs byl spoko, ale mimo moich wyliczen nie dostalem calej kasy potrzebnej na bilet. Pytam sie o reszte kasy, a baba pokazuje mi kartke w jezyku dunskim z oplata 30 koron (dodatkowe 20 zl). Mialem jeszcze schowane euro wiec wyciagnalem na wymiane, a ona mowi ze znowu skasuje kolejne 30 koron. Podziekowalem wiec i poszedlem sprawdzic czy automat przyjmie jednak karte. Dworzec kolejowy znajdowal sie zaraz pod terminalem. Dunski automat nie przyjal ani polskiej visty ani mastercard, ale obok byly tez szwedzkie automaty i tu bez problemu kupilem karta bilet na tzw. linie Oresundstagen. W jedna strone kosztowal okolo 60 zl. Zastanawialem sie co zrobic z dunskimi koronami, wiec wrocilem do kantoru Nordea z haslem oddajcie moje dolary.
Po latwym odzyskaniu kasy poszedlem na peron z pociagami jadacymi w strone Szwecji, ale nigdzie nie moglem znalezc informacji czy dany pociag zatrzymuje sie tez w Lund. Zapytalem wiec jakiegos goscia, ktory powiedzial ze tez tam jedzie. Mialem okazje przejechac sie tym slynnym mostem Oresund na Baltykiem, a po dunskiej stronie pociag wjechal od razu do tunelu. Po 40 minutach jazdy uslyszalem z glosnika, ze pociag zbliza sie do Lund i wtedy podszedl po mnie ten gosciu z Kopenhagi, pytajac gdzie ide, po co przyjechalem itp. Zapytalem gdzie isc na przystanek i czy kupie bilet u kierowcy. 2 miesiace temu wprowadzili karty czipowe na autobus, wiec zaprowadzil mnie na przystanek, po drodze przedstawiajac mnie wszystkim spotkanym znajomym. Gdy podjechal moj autobus, zaplacil za mnie swoja karta i przekazal mnie w rece dwoch bab, ktore jechaly w tym samym kierunku. Droge obejrzalem sobie na google maps i wiedzialem gdzie wysiasc, ale one kazaly mi jechac dalej.
Wysiadlem gdzies z drugiej strony dzielnicy Norra Faladen, po minieciu stadniny koni i klubu karate, znalazlem sie pod party place zlokalizowanym na lekkim odludziu, gdzie glosne sidy nikomu nie przeszkadzaja. Dochodzila godzina 21. Na placu spotkalem Polakow, Cresha i Jericha, ktorzy rozpalili grilla obok niemieckiego samochodu z Oxyronami i Arsenicami. Cresh przylecial rano z Warszawy do Kopenhagi, a Jericho z Warszawy pojechal polskim busem do Gdanska, polecial Wizzem do Malmo. Na lotnisku w Malmo czekal polski marynarz z vastkustexpressen.se, ktory busem zawiozl go z lotniska az pod samo party place, a bus byl pelen Polakow, ktorzy wysiadali w roznych miejscach. Party odbywalo sie w budynku z duza swietlica i kilkoma mniejszymi pomieszczeniami, w tym 3 ubikacje i prysznic. Znalazlem Frantica i zaplacilem 90 zl za wejsciowke, w cene wliczone byly dwa bezplatne sniadania, dostalem identa i wpisalem sie na liste.
Poszedlem do kuchni, gdzie byly 2 olbrzymie lodowki-chlodnie w ktorych mozna bylo zostawic jedzenie, a przede wszystkim schlodzic alkohol. Jak wyciagalem swoje skarby to Cashowi/Triad zaswiecily sie oczka na widok puszki Tatra, ktora przekazalem zaraz w jego rece. Drugie piwo wypil sobie Dane/Booze. Nadszedl jednak czas na cos mocniejszego, wiec na werandzie zrobilismy mini barek. Cresh przyniosl kubeczki, robilismy drinki zubrowka z sokiem jablkowym oraz gorzka zoladkowa z sokiem grejfrutowymi. Na nasza impreze wpadlo sporo osob, a zubrowka bardzo smakowala Joe, ktory mial okazje spedzic godzine w moim towarzystwie jako nieoficjalna nagroda za wygranie gfx kompo na jakims polskim party na ktore wyslal swoj obrazek. Tymczasem jego brat blizniak Ed, zdecydowanie wolal zoladkowa gorzka. W pewnym momencie Jericho pocalowal Eda w czolo w uznaniu jego pracy na rzecz niewidomych. Po polnocy podjechala taksowka, z ktorej wysiadl Edhellon. Mielismy prawie 4 litry polskiej wodki, a ostatniego litra zostawilem w rekach Cresha i poszedlem spac.
Rano okazalo sie ze wodki juz nie ma, co bylo raczej do przewidzenia. Szwedzcy organizatorzy zapewnili darmowe sniadanie w postaci szwedzkiego stolu z pieczywem, serem, dzemem, sokami i kawa z mlekiem. Skacowany Jericho pojechal z kims do centrum do systemu, jednego w miescie sklepu z wysokoprocentowym alkoholem i przywiozl karton jakiegos piwa przyzwoicie oprocentowanego. Potem poszlismy do pobliskiego Lidla po kielbase, jednorazowego grilla i czipsy. Cresh poszedl z jakims gosciem szukac bankomatu, a my z Jericho poszlismy do McDonalda. Podczas gdy Jericho zagadywal obsluge, wpadlem na pomysl zeby zabrac z Maka caly cukier w torebkach, bo na party place go nie bylo. Po powrocie dalem ten cukier Beppowi, ktory byl odpowiedzialny za parzenie partyjnej kawy (bezplatna, z mlekiem, ale bez cukru). W poblizu party byly pizzeria oraz kebabownia. Fairlight bujali sie po miescie taksowkami za ktore placil Pantaloon, a mysmy poszlismy pieszo na kebaba w nalesniku. Smakowal dobrze, byl slusznej wielkosci, ale kosztowal ponad 30 zl. Do tego dawali jeszcze napoj z lodowki.
Nie zapomnialem o naszym piwie, ktore nabieralo temperatury w lodowce. Posesja miala parking i ogrodek w ktorym byly rozbite namioty, a w dzien ludzie drzemali nawet pod golym niebem. Na dworze temperatura byla spoko, ale poznym popoludniem sie rozpadalo i zalalo spiworki. W srodku tymczasem tez sporo sie dzialo, prezentowane bylo urzadzenie pozwalajace na wmontowanie do c64 rownoczesnie starego i nowego sida, a nastepnie softwarowe przelaczanie jakiego sida chcemy uzywac do sluchania danego kawalka. Cresh bezskutecznie prosil o pokazanie na bigscreenie filmiku sztuka padania. Veto konczyl swoja grafike na kompo, wygladalo jak Nufli, a okazalo sie ze to zwykly hires. Mahoney robil animacje androida do swojego dema. Booze konczyli demo, a Archmage rysowal grafike odwrocony plecami do ludzi, wiec mozna bylo podgladac mistrza jak rysuje. Slammer kodowal nowa wersje kick assa. Pogralem sobie troche na pianinku sidowym, zrobionym przez LFT.
Na party bylo ponad 100 osob, tym razem nie bylo wizyty strazakow, ktorzy 3 lata temu liczyli czy na party nie ma za duzo ludzi. Na dworze pod daszkiem zrobilismy grilla na ktorego wpadl Magnar, autor muzyki do dema Fairlightu. Po zmroku zaczely sie kompa, bylo cos tez na inne platformy, ale nas interesowaly sidy i grafiki, ktore pokazali Joe, Veto, Louie, Yazoo i inni. W srodku bylo troche duszno, wiec siedzialem na krzesle na werandzie z glowa w oknie patrzac do srodka na bigscreen. Niestety demo kompo sie opoznilo, bo zwyciezcy ostatniego X2010, Offence caly czas pracowali nad demem. Najpierw siedzieli na party, potem pojechali do hotelu, ale wrocili zeby Pantaloon im pomogl, tyle ze drinkujacy Panta byl w tym momencie najbardziej pijana osoba na party i odbijal sie juz od scian. Okolo 23.30 rozpoczelo sie najwazniejsze kompo z fajnymi demami, Booze, Mahoney, Camelot, Arsenic, Offence, Fairlight, Panda, a Hoaxers wydali demo po 20 latach przerwy. 45 minut trwala sama prezentacja nieskonczonego dema Offence, skladajaca sie z oddzielnie uruchamianych czesci. Po kompach poszedlem spac, obudzilo mnie oglaszanie wynikow, ale nie mialem sily sie podniesc.
Rano zjadlem darmowe sniadanie i zaczelismy sie zbierac, bo byla juz 11. Poszlismy pieszo do centrum. Mialem duzo drobnych monet za ktore kupilem w automacie bilet na pociag do Kopenhagi i pojechalem tam z Creshem, a Jericho zostal w Lund, bo chcial jechac autobusem do Malmo. Na lotnisku w Kopenhadze byly straszne kolejki do punktu przyjmowania bagazy, specjalni pracownicy lotnika pilnowali porzadku w kolejce. Odprawilem sie w budce i otworzylem sobie piwo stojac razem z Creshem w kolejce, picie nie przeszkadzalo nikomu z obslugi. Potem poszlismy do Burger Kinga, gdzie maja takie fajne automaty, ze podchodzisz z kubkiem i nalewasz sobie co chcesz do picia. Oczywiscie pusty kubek sporo kosztuje, ale mozna miec wlasny np z Maka albo pusta puszke po piwie. Niestety samego piwa nie bylo. Po przekroczeniu bramek, weszlismy do strefy z dobrami. W monopolowym byla akurat promocja wodki Dunska, a ze hostesy czestowaly wiec byla okazja napic sie za darmo.
Na lotnisku byla tez loteria w ktorej mozna bylo wygrac porsche lub ferrari, chcialem sobie kupic los za stowke, ale gosciu powiedzial ze losowanie odbywa sie dopiero pod koniec miesiaca. Cresh zrobil mi zdjecie z potencjalna nagroda, ale i tak nie moglbym jezdzic, bo nie zdalem jeszcze egzaminu na prawo jazdy. Na lotnisku podobaly mi sie jeszcze poziome schodki jadace do przodu. Swietnie sie na nich bawilem z Creshem. O 15.30 wylecielismy SAS-em do Warszawy, gdzie wyladowalismy o 17. Pojechalem autobusem na dworzec centralny, kupilem szybko bilet i zdazylem na pociag. Podczas kontroli pokazalem tylko miejscowke z numerem miejsca, a baba mowi ze nie mam biletu i zaproponowala mi kupno drugiego hehe. Wezwalem kierownika i gosciu uznal moje racje, ze musialem zgubic bilet, bo przeciez nie mozna kupic samej miejscowki bez biletu. Pociag byl oczywiscie spozniony, ale zaraz po 21 bylem juz w domu w Katowicach.
Sebaloz/Lepsi.De
__________________________
Socjopatyczna Legia Commodore
Socjopatyczna Legia Commodore